Katarzyna Maciąg, Spółdzielnia Dobrze: Pracujemy nad ofertą franczyzową, dzięki której w Warszawie przybędzie kooperatywnych sklepów spożywczych

W krajach takich jak Włochy czy Hiszpania działają setki kooperatyw spożywczych, z które wiele prowadzi własne sklepy. W Polsce inicjatyw tego typu jest kilkadziesiąt, a kooperatywnych sklepów spożywczych na ten moment... dwa. Za ich działalność odpowiada Spółdzielnia Dobrze założona przez Kooperatywę Spożywczą Dobrze. Katarzyna Maciąg, członkini zarządu Spółdzielni Dobrze w rozmowie z portalem wiadomoscihandlowe.pl relacjonuje, jak ta inicjatywa się narodziła i rozwijała. Mówi o tym, co wyróżnia sklepy Dobrze od wszystkich innych oraz zapowiada, że wkrótce ich liczba się powiększy. Wiatru w żagle powinien też nabrać cały ruch kooperatyw spożywczych, a to dzięki powstającej organizacji parasolowej.

Sty 27, 2025 - 17:31
 0
Katarzyna Maciąg, Spółdzielnia Dobrze: Pracujemy nad ofertą franczyzową, dzięki której w Warszawie przybędzie kooperatywnych sklepów spożywczych

Według szacunkowych danych w Polsce funkcjonuje około 50 kooperatyw spożywczych. Kooperatywa Dobrze należy do tych działających najprężniej. Jak wyglądały jej początki?

Kooperatywa Dobrze powstała w lipcu 2013 roku z inicjatywy kilku osób. Przez pierwszy rok działała tak, jak funkcjonowały wtedy i funkcjonują nadal praktycznie wszystkie kooperatywy w Polsce. Grono ludzi chcących kupować żywność dobrej jakości bezpośrednio od producentów, najczęściej rolników, zbierało swoje zamówienia, wysyłało je do dostawców, a następnie umawiało się z nim na odbiór towaru w konkretnym dniu i miejscu. Była to więc nieformalna grupa zakupowa.

Kooperatywa Dobrze szybko stała się czymś więcej, bo zaczęła prowadzić sklepy. Czy działalność detaliczna od początku była celem osób, które stały za tą inicjatywą? 

Tak, twórcy Kooperatywy Dobrze zakładali, że otworzą sklepy. Główną motywacją, która im przyświecała, było zapewnienie każdemu, a nie tylko kilkunastu czy kilkudziesięciu osobom, dostępu do ekologicznej żywności, pochodzącej ze znanego, najlepiej lokalnego, źródła, w cenach niższych od tych proponowanych przez sklepy, które specjalizowały się w sprzedaży ekologicznych produktów i w tamtym czasie dopiero powstawały.

Kiedy ruszyła pierwsza detaliczna placówka Kooperatywy Dobrze? 

Latem 2014 roku na walnym założycielskim Stowarzyszenia Kooperatywa Spożywcza Dobrze, które początkowo odpowiadało za działalność detaliczną, zapadła decyzja o otwarciu sklepu i wynajęciu na niego lokalu przy ul. Wilczej (w dzielnicy Warszawa-Śródmieście – red.). Dodam, że właśnie wtedy dołączyłam do organizacji. 

Asortyment i wyposażenie tej placówki były bardzo skromne. Sprzedawaliśmy przede wszystkim warzywa, głównie korzeniowe, jabłka, pestki oraz produkty sypkie, takie jak kasza czy płatki. Produkty miały czterocyfrowe kody, które trzeba było nabijać ręcznie na kasę fiskalną. Godziny otwarcia placówki były stosunkowo krótkie i nieregularne, ponieważ pracowali w niej wyłącznie członkowie stowarzyszenia, których wówczas było mniej więcej 40 i którzy początkowo robili to na zasadach wolontariatu. 

Kiedy zdecydowaliście się otworzyć drugi sklep?

Po dwóch latach – latem 2016 roku. Była to placówka przy ulicy Andersa (także w dzielnicy Warszawa-Śródmieście – red.), która działa do dziś. Ten sklep już w momencie otwarcia był dużo bardziej profesjonalny od pierwszego. Wynikało to m.in. z tego, że społeczność skupiona wokół stowarzyszenia była już wtedy dosyć liczna i znajdowali się w niej specjaliści z różnych dziedzin, którzy np. zaprojektowali meble czy pomogli je wykonać. Lokal na niego wynajęliśmy od władz miasta na preferencyjnych warunkach, ponieważ działaliśmy jeszcze wtedy jako stowarzyszenie. Teraz musimy to już robić po cenach rynkowych.

Aktualnie sklepu przy ul. Wilczej już nie prowadzicie. Dlaczego?

To była trudna lokalizacja – sklep miał wąską salę sprzedaży, antresolę i piwnicę, służąca za magazyn, do której prowadziły kręte schody. W związku z tym uznaliśmy, że musimy ją zmienić. Po kilku miesiącach poszukiwań znaleźliśmy nową, przy al. Niepodległości, nieopodal wejścia do stacji metra Racławicka. Prowadziliśmy tam sklep przez rok. Zrezygnowaliśmy z tej lokalizacji głównie dlatego, że i w sklepie, i na zapleczu – mimo że zamontowaliśmy klimatyzator – było bardzo gorąco. To powodowało olbrzymie straty na produktach świeżych, głównie warzywach i owocach, na których jakości najbardziej nam zależy, bo nimi chcemy się wyróżniać. Zdecydowaliśmy się więc na kolejną przeprowadzkę i we wrześniu 2023 roku otworzyliśmy sklep przy ulicy Polnej.

Czy ta lokalizacja się sprawdza?

Ta lokalizacja jest o tyle atrakcyjna, że znajduje się niedaleko ulicy Wilczej i osoby, które robiły zakupy w tamtym sklepie miały do nowego na tyle blisko, że do nas wróciły. Cały czas pracujemy nad zwiększeniem widoczności tej placówki. Jesienią ub.r. założyliśmy kaseton nad wejściem (z nazwą Dobrze –  red.). Ruszyliśmy też z promocjami w okolicznych biurowcach, gdzie zaczęliśmy dystrybuować ulotki z informacjami o zniżce na zakupy i kupony z 10-proc. rabatem na nie. Zaczęliśmy też współpracę B2B. Raz w tygodniu dostarczamy do pobliskiego biura Greenpeace’u skrzynkę ze świeżymi i suszonymi owocami oraz innymi przegryzkami o określonej wartości. Generalnie jesteśmy otwarci na kooperację z organizacjami, które są nam bliskie ideologicznie, takimi jak Greenpeace czy WWF.

Wspomniała pani, że początkowo za działalność detaliczną odpowiadało stowarzyszenie, co miało plus w postaci preferencyjnych warunków najmu. Mimo to zdecydowaliście się na zmianę w tym zakresie i założyliście spółdzielnię. Dlaczego? 

Zaczynaliśmy jako stowarzyszenie, ale tak naprawdę od początku czuliśmy się spółdzielnią. Chodziło nam o działanie w duchy wspólnoty, w poczuciu, że wszyscy jesteśmy właścicielami sklepów i wszyscy jesteśmy za nie odpowiedzialni. W 2022 roku, mając już wówczas w zarządzie prawniczkę Adelę Gąsiorowską, uznaliśmy, że jesteśmy od strony formalnej kompetentni na tyle, żeby założyć spółdzielnię. Od lutego 2023 roku to właśnie Spółdzielnia Dobrze odpowiada za działkę detaliczną i prowadzenie sklepów. Stowarzyszenie zostało, ale zajmuje się działalnością edukacyjną i rzeczniczą. Przykładowo od początku 2024 roku jest zaangażowane w projekt, który ma na celu promowanie rolnictwa ekologicznego poprzez promowanie kooperatyw, prowadzony pod auspicjami European Climate Foundation.

Co było dla was jak dotąd najtrudniejszym wyzwaniem związanym z prowadzeniem sklepów?

Zdecydowanie najgorzej wspominamy czas pandemii. Powierzchnia naszych sklepów jest niewielka i mamy w nich po jednej kasie. W trakcie największych obostrzeń mogło w nich przebywać maksymalnie trzech klientów, więc część osób rezygnowała z zakupów. 

W związku z tym dosyć spontanicznie zdecydowaliśmy się uruchomić sprzedaż online. Sklep online zaczął działać w ciągu dwóch tygodni. Nie bez problemów,  bo „wyłożyliśmy” się na kwestiach informatycznych – mieliśmy trudności z tym, żeby spiąć zamówienia ze stanami magazynowym. Nie mniej prowadziliśmy go do czasu, gdy stacjonarne sklepy mogły znowu normalnie funkcjonować. 

Próbowaliśmy różnych rozwiązań. Nawiązaliśmy współpracę z dwójką zaprzyjaźnionych kierowców, którzy kilka raz w tygodniu rozwozili zamówienia bezpośrednio do domów klientów. Dostarczaliśmy je też do punktów odbioru, takich jak kawiarnie czy księgarnie, o których wiedzieliśmy, że popierają idee naszej kooperatywy. 

Czas pandemii miał też pozytywne strony. Społeczność, która została w kooperatywie, mimo że stała się mniej liczna, to mocniej się ze sobą zżyła, a my wiele się nauczyliśmy, np. w obszarze prowadzenia sklepu internetowego. Z perspektywy czasu stwierdzam, że było to traumatyzujące, ale cenne doświadczenie.

Jak bardzo pandemia uszczupliła szeregi osób zaangażowanych w kooperatywę?

Do czasu pandemii kooperatywa rosła. Tuż przed jej wybuchem zakupy w naszych sklepach regularnie robiło 350 gospodarstw domowych – najwięcej w historii. W trakcie pandemii ta liczba spadła. Spadła również w momencie przekształcenia w spółdzielnię, ponieważ nie wszyscy członkowie stowarzyszenie zostali członkami spółdzielni. Z różnych powodów. Dla części osób, formalności związane z tą zmianą były trudne do zrozumienia. Część borykała się z różnego rodzaju problemami, związanymi np. z pracą, co zmieniło ich priorytety, a część – dość duża – zdecydowała się zamieszkać za granicą.

Ile osób jest obecnie członkami Spółdzielni Dobrze i jakie warunki trzeba spełnić, żeby znaleźć się w ich gronie? 

Zgodnie z ostatnimi danymi spółdzielnia ma 304 członków. Ich liczba stale rośnie, bo dołączać można do nas przez cały czas. Raz w tygodniu na zebraniach zarządu są zatwierdzani nowi członkowie spółdzielni. Żeby wejść w ich szeregi, trzeba wypełnić dosyć prostą deklarację członkowską. Opłacić wpisowe w wysokości 100 zł i wykupić przynajmniej jeden udział o wartości 400 zł.

Czy praca na rzecz spółdzielni jest obligatoryjna?

Nie, i to jest jedna ze zmian, jaka zaszła po przekształceniu w spółdzielnię. Do czasu, kiedy działaliśmy jako stowarzyszenie, jego członków obowiązywała składka w wysokości 30 zł miesięcznie (płacona z reguły w trybie półrocznym) oraz trzygodzinny dyżur raz w miesiącu. To było też minimum, które pozwalało na otrzymanie zniżki na zakupy w naszych sklepach.

O jak dużej zniżce mowa?

Zniżka znajduje wyraz w mniejszej marży doliczanej do kosztu zakupu i transportu towaru. Obecnie członkowie spółdzielni robią zakupy w sklepach ze stałą marżą w wysokości 20 proc. Marża dla osób „z ulicy”, czyli zwykłych klientów jest zmienna, zależy od rodzaju produktów, i wynosi średnio 45 proc. Od kilku lat w naszych sklepach obowiązuje też zniżka dla seniorów – każda osoba, która ukończyła 65. rok życia, może wyrobić sobie u nas imienną kartę i robić zakupy z marżą  w wysokości 25 proc.

Przejdźmy do dostawców, z którymi współpracujecie. Jak liczna jest to grupa?

Współpracujemy z około 50-60 dostawcami, w większości rolnikami i małymi producentami. Ich grono zmienia się w zależności od sezonu, bo z częścią współpracujemy tylko w określonych porach roku. Bywa, że dostawcy zgłaszają się do nas sami, ale w większości przypadków inicjatywa jest po naszej stronie i to my szukamy ludzi, którzy będą nam dostarczać konkretne produkty. Staramy się też dogadywać z lokalnymi rolnikami na uprawy prowadzone specjalnie na nasze potrzeby.

Według jakich kryteriów selekcjonujecie dostawców?

Chcemy wspierać polskich producentów oraz rolników przechodzących na ekologiczne uprawy. Zależy nam na jakości żywności, którą sprzedajemy, a czas, jaki minął od momentu zbiorów, jest dla tej jakości kluczowy. Dlatego, mając do wyboru zakup ekologicznych produktów we francuskiej hurtowni Bio Planet i od lokalnego producenta, na pewno wybierzemy pierwszą opcję.

Co poza niższym poziomem cen odróżnia sklepy Spółdzielni Dobrze od innych placówek detalicznych specjalizujących się w sprzedaży produktów eko?

Różni je praktycznie wszystko, począwszy od tego, że za naszymi sklepami stoi społeczność, którą łączą wspólne priorytety i idee, na podejściu do ekologii skończywszy. W naszym przypadku to podejście jest bardzo szerokie. Nie ogranicza się do tego, czy dany produkt ma ekologiczny certyfikat, ale obejmuje także kwestie tego, w co jest on zapakowany i jak jest eksponowany oraz jaką drogę musi przebyć, zanim trafi do sprzedaży. Stąd to, co się da, sprzedajemy na wagę, ze skrzyń, słojów, pojemników, a oferta krajowych warzyw i owoców jest u nas sezonowa. Owoce egzotyczne, takie jak cytryny czy awokado pochodzą ze starannie wybranego i sprawdzonego źródła w Europie. Dostarcza nam je InCampagna – założone przez Polkę i Włocha zrzeszenie producentów ekologicznej i tradycyjnej żywności działające na Sycylii.

Ile osób zatrudniacie do obsługi sklepów?

W tym momencie nasza ekipa liczy 17 osoby. Zatrudniamy około 10 kasjerów i kasjerek, którzy rotacyjnie przychodzą do pracy w sklepach (dziennie jest ich dwoje) oraz dwoje koordynatorów (po jednym na każdą placówkę). Do tego dochodzi kilka osób zajmujących się administracją, finansami oraz zamówieniami towarów w podziale na produkty świeże (głównie warzywa, owoce i nabiał) oraz konfekcjonowane z kosmetykami i chemią włącznie.

Jak wyglądają wasze plany w zakresie działalności detalicznej?

Finalizujemy najem lokalu przy ul. Mińskiej (w dzielnicy Praga-Północ – red.), gdzie otworzymy trzeci sklep. Wkrótce uruchomimy też magazyn centralny, przy ul. Witoszyńskiego na Gocławiu, co diametralnie zmieni nasze funkcjonowanie. Dostawy produktów staną się bardziej usystematyzowane. Nie będziemy musieli utrzymać w sklepach tak dużych zapasów. Magazyn pozwoli nam też osiągać minima logistyczne wymagane przez dostawców. Po jego uruchomieniu chcemy ponownie wystartować ze sklepem online, nad którym pracujemy już od ponad pół roku, testując rozwiązanie informatyczne i wybierając asortyment, który będzie w nim dostępny.

Co dalej? Ile sklepów chcielibyście prowadzić docelowo? 

W długoterminowej perspektywie dążymy do tego, żeby sklep kooperatywy działał w każdej dzielnicy Warszawy, przy czym nie musiałby to być sklep Spółdzielni Dobrze, ponieważ tworzymy ofertę dla franczyzobiorców. Ostatnio pracę nad nią trochę wyhamowały, bo całą energię zaangażowaliśmy w uruchomienie sklepu i magazyn, natomiast będziemy je kontynuować.

Kilka osób w spółdzielni, w tym ja, optuje też za tym, żeby przy jednym ze sklepów otworzyć bistro, które byłoby miejscem spotkań dla ludzi zaangażowanych w nasz ruch, a jednocześnie pozwoliłoby nam wykorzystywać produkty, które nie zostały sprzedane w sklepach. Wiemy, że kooperatywy za granicą, np. w Niemczech, prowadzą takie lokale, i są one tam całkiem popularne, dlatego chcielibyśmy stworzyć podobny.

Cele macie ambitne, a idee szczytne, ale muszę zapytać, jak działalność detaliczna wygląda od strony finansowej. Czy sklepy są rentowne?

Sklep na Andersa jest rentowny, ten na Polnej jeszcze nie, dlatego staramy się go cały czas promować. To, że otwieramy kolejną placówkę detaliczną i magazyn centralny w dużej mierze jest możliwe dzięki wewnętrznym inwestycjom. Część członków spółdzielni dała nam pożyczki, dwuletnie. Część kupiła w niej udziały w ramach oferty, której częścią jest 10-proc. stała zniżka na zakupy w naszych sklepach, nazywana zniżką kapuścianą – przysługuje ona przy zakupie minimum piętnastu udziałów. Jest to opcja adresowana do osób, które chcą wesprzeć naszą działalność, ale nie mają czasu czy możliwości angażować się w nią inaczej niż finansowo. 

Jest pani zaangażowana w kooperatywę od ponad 10 lat. Czy widzi pani zmianę podejścia Polaków do takich inicjatyw?

Zdecydowanie tak, wiele osób, w tym moi rodzice, początkowo podchodziło do tej inicjatywy dosyć sceptycznie, ale z czasem, widząc, że kooperatywa działa coraz prężniej, że prowadzi normalnie funkcjonujące sklepy, a przede wszystkim dostrzegając różnicę w smaku i jakości produktów, jakie w nich sprzedajemy, stało się jej entuzjastami.

Wydaje mi się też, że zarówno pandemia, jak i wojna w Ukrainie, przyniosły zmiany, które sprzyjają takim inicjatywom. Zwiększyła się świadomość w kwestiach takich jak bezpieczeństwo żywnościowe. Więcej Polaków zdaje sobie sprawę z tego, że źródło podstawowych produktów niezbędnych do życia powinno być jak najbliżej, oraz że powinno mieć konkretną twarz. W ludziach jest też większa potrzeba wspólnoty, którą kooperatywa pozwala zaspokoić. Wskazują na to choćby wyniki ankiety z 2023 r., w której pytaliśmy ludzi o powody zaangażowania w naszą inicjatywę. Aż 70 proc. odpowiedzi nie dotyczyło kwestii związanych z żywnością, ale potrzeb psychologiczno-społecznych, które takie organizacje także pozwalają zaspokoić.

W krajach takich jak Hiszpania czy Włochy liczba kooperatyw spożywczych idzie w setki. Dlaczego w Polsce jest ich tak niewiele?

Rozwój kooperatyw w Polsce hamuje brak rozwiązań systemowych, w tym legislacyjnych, sprowadzających się do tego, żeby spółdzielnie takie jak nasza były w świetle prawa uznawane za podmioty ekonomii społecznej i mogły korzystać z szeregu ulg oraz wsparcia, które takim podmiotom przysługują. 

Na drodze do rozwoju kooperatyw stoi też brak współpracy z samorządami, które nie dostrzegają w nas partnerów i nie mają świadomości, że takie inicjatywy są dobre dla lokalnych społeczności. Właśnie dlatego, wspólnie z Kooperatywą Grochowską z Warszawy i Kooperatywą Kaszubską z Bytowa, zaangażowaliśmy się w projekt realizowany z Fundacją im. Roberta Boscha, którego celem jest utworzenie organizacji parasolowej dla takich organizacji. Ma ona m.in. określić potrzeby kooperatyw oraz reprezentować je w dialogu z władzami. Organizacja ta powstanie jeszcze w tym roku.