Inwazja porywaczy ciaĹ / Looney Tunes: Porky i Daffy ratujÄ
Ĺwiat
W czasach, gdy gotowe produkcje animowane chÄtniej wyrzuca siÄ do kosza niĹź prezentuje publicznoĹci (przy okazji odpisujÄ
c koszty od podatku), moĹźe dziwiÄ, Ĺźe na ekrany kin na caĹym Ĺwiecie wchodzi nowa animacja spod szyldu "Zwariowanych melodii". Poprzednia prĂłba wskrzeszenia w filmie peĹnometraĹźowym legendarnych postaci stworzonych m.in. przez Chucka Jonesa, Texa Avery'ego czy Friza Frelenga
W czasach, gdy gotowe produkcje animowane chÄtniej wyrzuca siÄ do kosza niĹź prezentuje publicznoĹci (przy okazji odpisujÄ
c koszty od podatku), moĹźe dziwiÄ, Ĺźe na ekrany kin na caĹym Ĺwiecie wchodzi nowa animacja spod szyldu "Zwariowanych melodii". Poprzednia prĂłba wskrzeszenia w filmie peĹnometraĹźowym legendarnych postaci stworzonych m.in. przez Chucka Jonesa, Texa Avery'ego czy Friza Frelenga okazaĹa siÄ nieudanym eksperymentem. "Kosmiczny mecz: Nowa era" nachalnie graĹ na nostalgii widzĂłw wychowanych na kasetach VHS w latach 90. XX wieku. Na szczÄĹcie twĂłrcy "Looney Tunes: Porky i Daffy ratujÄ
Ĺwiat" majÄ
inny pomysĹ na swĂłj film. W klimatycznym prologu, przywodzÄ
cym na myĹl klasyczne kino science-fiction z lat 50., na ZiemiÄ przybywa niezidentyfikowany obiekt latajÄ
cy, a ĹledzÄ
cy go naukowiec wpada w powaĹźne tarapaty. WÄ
tek ten jednak znika na dĹuĹźszy czas, bo na scenÄ wkraczajÄ
gĹĂłwni bohaterowie: Prosiak Porky i Kaczor Daffy. W sekwencji montaĹźowej poznajemy ich dzieciĹstwo pod opiekÄ
farmera Jima, a nastÄpnie oglÄ
damy nierĂłwne zmagania z teraĹşniejszoĹciÄ
. By nie straciÄ domu odziedziczonego po przybranym ojcu, bohaterowie muszÄ
znaleĹşÄ pracÄ. Po serii zabawnych i nieudanych prĂłb trafiajÄ
do fabryki gumy do Ĺźycia. Tam, wraz ze ĹwinkÄ
PetuniÄ
, odkrywajÄ
, Ĺźe kosmici zmieniajÄ
ludzi w bezmĂłzgie zombie. Czy dwĂłm Ĺwinkom i kaczorowi uda siÄ uratowaÄ Ĺwiat? Podobno reĹźyser i wspĂłĹscenarzysta "Looney Tunes: Porky i Daffy ratujÄ
Ĺwiat", Peter Browngardt, opowiadajÄ
c o swym pomyĹle w studiu Warner Bros., streĹciĹ go w zdaniu "Ed Wood w Ĺwiecie Zwariowanych Melodii". MiĹoĹÄ do klasycznych filmĂłw sci-fi, zarĂłwno powszechnie uznanych, jak i tych mniej prominentnych, widoczna jest w kaĹźdej minucie seansu. Starsi widzowie najwiÄcej frajdy odnajdÄ
w wyĹapywaniu nawiÄ
zaĹ. JuĹź oryginalny tytuĹ ("The Day the Earth Blew Up: A Looney Tunes Movie") odsyĹa do nazw klasycznych filmĂłw w rodzaju "Dnia, w ktĂłrym zatrzymaĹa siÄ Ziemia". Nie zabrakĹo rĂłwnieĹź sekwencji mogÄ
cych kojarzyÄ siÄ ze "Ĺwitem Ĺźywych trupĂłw" Georgeâa A. Romero (scena barykadowania siÄ w domu), "CoĹ" Johna Carpentera (walka ze zmutowanÄ
gumÄ
) czy "Armagedonem" Michaela Baya. PomysĹ wyjĹciowy przypomina zaĹ "InwazjÄ porywaczy ciaĹ" Dona Siegela, ktĂłra zostaĹa przefiltrowana przez szalonÄ
kreskĂłwkowÄ
wraĹźliwoĹÄ twĂłrcĂłw. "Looney Tunes: Porky i Daffy ratujÄ
Ĺwiat" to prawdziwy festiwal gagĂłw. Slapstickowy humor obecny jest na kaĹźdym kroku, a twĂłrcy z luboĹciÄ
korzystajÄ
z wolnoĹci, jakÄ
daje im kreskĂłwkowa konwencja. To Ĺwiat bez ograniczeĹ, gdzie postacie w jednej scenie mogÄ
dostaÄ w gĹowÄ ogromnym mĹotem, poĹlizgnÄ
Ä siÄ na skĂłrce od banana i poĹknÄ
Ä dynamit, a w nastÄpnej sÄ
caĹe i zdrowe. MoĹźna oczywiĹcie narzekaÄ, Ĺźe nieĹmiertelnoĹÄ bohaterĂłw ma negatywny wpĹyw na dramaturgiÄ caĹoĹci, ale powiedzmy sobie szczerze â nie po to oglÄ
damy tego rodzaju kreskĂłwki, Ĺźeby wyĹapywaÄ fabularne nielogicznoĹci i siedzieÄ na krawÄdzi fotela, zadajÄ
c sobie pytanie, czy bohaterom uda siÄ wyjĹÄ caĹo z opresji. "Looney Tunes: Porky i Daffy ratujÄ
Ĺwiat", podobnie jak tworzone od dekad kreskĂłwki z KrĂłlikiem Bugsem, Strusiem PÄdziwiatrem czy DiabĹem TasmaĹskim, stawiajÄ
na czysty eskapizm. SzalonÄ
jazdÄ bez trzymanki, gdzie gag goni gag, a dziaĹania bohaterĂłw nie majÄ
konsekwencji: kaĹźda kolejna scena moĹźe byÄ powrotem do wczeĹniejszego status quo. TwĂłrcy nowej animacji ze stajni "Looney Tunes" (co ciekawe, wĹrĂłd scenarzystĂłw w napisach poczÄ
tkowych wymienia siÄ aĹź jedenaĹcie osĂłb, w tym artystĂłw odpowiedzialnych za storyboardy) sami chyba sÄ
kosmitami. Bo niczym WĹadcy Czasu z "Doctora Who" majÄ
dwa serca: jedno bije dla filmĂłw sci-fi, a drugie oddali oldschoolowym animacjom. Szacunek do dorobku poprzednikĂłw widaÄ na kilku poziomach. Najbardziej podstawowym jest decyzja, by wykorzystaÄ klasyczne wizerunki postaci i postawiÄ na animacjÄ 2D, co nie jest wcale oczywistym wyborem w dzisiejszych czasach. PoszczegĂłlne fragmenty filmu nawiÄ
zujÄ
do róşnych okresĂłw animowanej historii Warner Bros. â sceny z farmerem Jimem majÄ
mocny posmak retro (w caĹym kadrze animowane sÄ
pojedyncze elementy, co jest doskonale widoczne na nieruchomym tle), a szybka sekwencja montaĹźowa o szukaniu pracy, ukazana w kwadratowym formacie obrazu, mogĹaby ĹmiaĹo stanowiÄ jednÄ
z zaginionych krĂłtkometraşówek Chucka Jonesa sprzed kilku dekad. PrĂłba uratowania przed rozbiĂłrkÄ
rodzinnego domu, ktĂłry symbolicznie ĹÄ
czy bohaterĂłw z ich przybranym ojcem, to rĂłwnieĹź opowieĹÄ o sile, jaka pĹynie z przyjaĹşni. Nieprzypadkowo na gwiazdy tej animowanej komedii kumpelskiej zostali wybrani Porky i Daffy, czyli jedna z tych par ze "Zwariowanych Melodii", ktĂłra nie chce siÄ nawzajem wykoĹczyÄ (w przeciwieĹstwie do Bugsa i Elmera, Sylwestra i Tweety'ego czy Wikusia E. Kojota i Strusia PÄdziwiatra). Sekwencja dorastania bohaterĂłw pokazuje, Ĺźe wiele razem przeszli i z róşnych opresji wychodzili caĹo dziÄki wspĂłĹpracy. Nie inaczej bÄdzie tym razem, nawet jeĹli droga do zrozumienia tego faktu bÄdzie doĹÄ wyboista (bohaterowie zaliczÄ
obowiÄ
zkowÄ
kĹĂłtniÄ, ktĂłra finalnie tylko umocni ich relacjÄ). W dĹugoletniej przyjaĹşni namiesza rĂłwnieĹź pojawienie siÄ Petunii, gdy Ĺwinka znajdzie siÄ na randkowym celowniku Porkyâego. Finalnie jednak caĹa trĂłjka stworzy patchworkowÄ
rodzinÄ, ktĂłrej wiÄzy cementujÄ
przyjaźŠi wspĂłlny cel. W zaĹoĹźeniach "Looney Tunes: Porky i Daffy ratujÄ
Ĺwiat" sprawdza siÄ jako list miĹosny do animacji i kina sci-fi. Co jednak z mĹodszymi odbiorcami, ktĂłrzy raczej nie wyĹapiÄ
ani nawiÄ
zaĹ do "CoĹ" Carpentera, ani nie zauwaĹźÄ
, gdy twĂłrcy popisujÄ
siÄ elokwencjÄ
w zakresie znajomoĹci historii animacji? GorÄ
czkowe tempo filmu utrudnia nieco znalezienie jego prawdziwego przesĹania, ktĂłre niknie w zalewie gagĂłw. Jest ich tak duĹźo, Ĺźe w trakcie seansu moĹźna poczuÄ przebodĹşcowanie. Ten nadmiar wpĹywa zarĂłwno na klarownoĹÄ opowiadanej fabuĹy, jak i przekaz filmu. TwĂłrcom brakuje subtelnoĹci, ale teĹź nie udajÄ
, Ĺźe chcieli zrobiÄ kino edukacyjne albo mieli ambicje, aby pod wzglÄdem uniwersalnoĹci konkurowaÄ z Disneyem czy Pixarem. I moĹźe w tej szczeroĹci tkwi siĹa ich najnowszej animacji â udaĹo im siÄ stworzyÄ nowoczesnÄ
kreskĂłwkÄ, ktĂłra garĹciami czerpie z przeszĹoĹci i teoretycznie powinna daÄ trochÄ niezobowiÄ
zujÄ
cej rozrywki zarĂłwno maĹym, jak i duĹźym widzom (choÄ dzieciaki na moim seansie krÄciĹy siÄ w fotelach i bardziej interesowaĹy siÄ komĂłrkami rodzicĂłw, niĹź tym, co dziaĹo siÄ na ekranie).