DIABELSKIE POLOWANIE. Kryminał fantasy o wiedźmach i magach w latach 50.
Paulowi Schraderowi kino zawdzięcza wiele legendarnych filmów – Taksówkarz, Wściekły byk, Ostatnie kuszenie Chrystusa. Większość jednak z ponadczasowej sławy tych tytułów zgarnęli dla siebie reżyserzy. Schrader jako scenarzysta pozostał w cieniu. Sam jednak również reżyserował, lecz nigdy nie wybił się swoimi samodzielnymi filmami poza sławę, użytych przez innych twórców, scenariuszy. Wyreżyserowane przez niego filmy posiadają […]
Paulowi Schraderowi kino zawdzięcza wiele legendarnych filmów – Taksówkarz, Wściekły byk, Ostatnie kuszenie Chrystusa. Większość jednak z ponadczasowej sławy tych tytułów zgarnęli dla siebie reżyserzy. Schrader jako scenarzysta pozostał w cieniu. Sam jednak również reżyserował, lecz nigdy nie wybił się swoimi samodzielnymi filmami poza sławę, użytych przez innych twórców, scenariuszy. Wyreżyserowane przez niego filmy posiadają jednak unikalny, niepodrabialny styl, a obok Ludzi-kotów Diabelskie polowanie z Dennisem Hopperem jest tego najlepszym przykładem. Jeśli więc ktoś z was ma dystans do wyśmiewania się z chandlerowskich kryminałów, tanich efektów specjalnych, odklejonej od obrazu muzyki, a na dodatek lubi gatunkowe mieszanki i zestawianie ze sobą pozornie sprzecznych motywów stylistycznych, wciąż dostępne na YT Diabelskie polowanie jest dla niego. Będzie to nieco ponad półtorej godziny przygodowego fantasy, pełnego nawiązań do znanych horrorów, kina noir oraz komedii.
W tej wielości tkwi siła filmu Paula Schradera. Z jednej strony czuć w nim stylistykę taniego kina lat 90., a z drugiej o wiele dawniejszych kinowych czasów. Świat przedstawiony jest przepełniony magią – taką bardzo oczywistą w postaci przesuwania kubków na stole bez dotykania czy też wyczarowywania podsycanych zaklęciami wróżb. Jest też dużo abstrakcji w fabule np. certyfikowane wiedźmy, klan polityków niemagicznych, którzy walczą z magią, oraz główny bohater, który z jakichś względów boi się jej używać. Nazywa się Phillip Lovecraft, chodzi w okropnych marynarkach i gra go Dennis Hopper. Jest prywatnym detektywem, któremu przytrafiają się bardzo osobliwe zlecenia, a on z uporem maniaka rozwiązuje je, używając tylko metod wyjątkowo fizycznych. Ma jednak do pomocy wiedźmę, która potrafi wiele wyczarować. Wiem, że gdy tak sobie piszę o tej magii, trudno uwierzyć, że fabuła Diabelskiego polowania trzyma się jednego kawałka i nie jest żenująca. Właśnie nie jest. Magia znakomicie wkomponowana jest w akcję, a pojawiające się dosyć często, i bardzo tanie, efekty jej działania, prowadzą widza coraz dalej w ten dziwny świat Lovecrafta i Schradera. Najpierw jest śmiesznie, a potem, gdy na scenę wkracza demoniczny Julian Sands, zaczyna być mrocznie, erotycznie, a nawet strasznie. No i oczywiście jest KRUK.
Ten niemagiczny wątek fabularny jest jednak bardzo prosty, więc niektórzy bardziej wytrawni widzowie mogą zarzucić Diabelskiemu polowaniu zasłanianie się samą formą. Zresztą produkcje reżyserowane przez Paula Schradera niekiedy zbierały właśnie takie zarzuty, a to z powodu specyficznego podejścia do dramatyzmu w opowiadanych historiach. Schrader zawsze lubił dramatyzm i niespieszny rytm. Nie jest to specjalista od kina intensywnej akcji. Diabelskie polowanie pod tym względem nikogo nie zachwyci, a trwa przecież niewiele ponad 1,5 godziny. Co zaś do opowieści, główny bohater dostaje zlecenie od znanej aktorki, żeby zbadał, czy jej mąż „dobrze się prowadzi”. Problem w tym, że mąż zostaje zamordowany, a o morderstwo podejrzewana jest owa żona – Kim Hudson – wspaniale zagrała ją Penelope Ann Miller. Śledztwo prowadzi Lovecrafta w odmęty osobliwej magii, tajnych stowarzyszeń, a nawet polityki, która przenika filmową rzeczywistość. Bo zapomniałem dodać, że ważnym elementem świata przedstawionego jest Hollywood. Magia przenika nie tylko prozaiczną rzeczywistość zwykłych ludzi, którzy jej używają, ale i biznes filmowy. I w tym momencie właśnie żałuję, że film Schradera nie jest dłuższy, a nawet, że detektyw Lovecraft nie doczekał się całej serii filmów, o wiele bogaciej zrealizowanych niż ten oraz jeden wcześniejszy tytuł – Zabójcze zaklęcie Martina Campbella. Tam o wiele bardziej komediowego detektywa zagrał o wiele mniej komediowy aktor – nawet w porównaniu z Dennisem Hopperem – Fred Ward. Niemniej wyszło prześwietnie. Mogę sobie tylko wyobrażać, jak by dzisiaj wyglądała opowieść o tym magicznym świecie i niemagicznym bohaterze, który w końcu zostaje zmuszony do stania się bardzo potężnym magiem. Mam nadzieję, że ktoś ją jeszcze zrealizuje.
W Diabelskim polowaniu znajdziecie wiele scen, których nie sposób wymyślić. Na przykład morderstwo męża Kim wykonane za pomocą zmniejszającej magii oraz dwóch psów. Brzmi strasznie, ale realizacja sceny naprawdę budzi śmiech – bynajmniej nie wyśmiewanie. Kruk z robakiem w dziobie, który patrzy i patrzy na głównego bohatera, aż ten zasypia, lecz widz ma wrażenie, że nagle stanie się zupełnie coś innego, tajemniczy dom i rosnące na magiczne zawołanie piersi oraz finał. Julian Sands całkiem sprawnie zmienia się z psa w człowieka, a z ust Lovecrafta wylatuje kruk, który jak strzała leci w kierunku oka… A co zrobi, to już musicie się sami przekonać. Mam nadzieję, że te skromne opisy niektórych scen dają już wyobrażenie, czego się można spodziewać po Diabelskim polowaniu, którego tytuł tak naprawdę powinien brzmieć Polowanie na czarownice. Lepiej oddaje wtedy sens fabuły.