Zajrzeć w paszczę mroku / Wzgórze psów

Jak długo wypada rozdrapywać stare rany? Po niemal dwóch dekadach Mikołaj (Mateusz Kościukiewicz) wraca w rodzinne strony, żeby pogodzić się z ojcem (Robert Więckiewicz). Pierwszą znajomą twarzą, jaką dostrzega w Zyborku, jest Daria (Kamila Urzędowska), jego dawna miłość. Dziewczyna milcząco odprowadza go wzrokiem, kiedy auto pokonuje żelazny most. To, że na siedzeniu obok znajduje się żona

Sty 26, 2025 - 21:25
 0
Zajrzeć w paszczę mroku / Wzgórze psów
Jak długo wypada rozdrapywać stare rany? Po niemal dwóch dekadach Mikołaj (Mateusz Kościukiewicz) wraca w rodzinne strony, żeby pogodzić się z ojcem (Robert Więckiewicz). Pierwszą znajomą twarzą, jaką dostrzega w Zyborku, jest Daria (Kamila Urzędowska), jego dawna miłość. Dziewczyna milcząco odprowadza go wzrokiem, kiedy auto pokonuje żelazny most. To, że na siedzeniu obok znajduje się żona Mikołaja, nagle traci na znaczeniu. Jest tylko jeden problem – Daria zginęła 17 lat temu z rąk własnego brata. Początkowo główna oś napięcia "Wzgórza psów" opiera się na dychotomii miasto-prowincja. Szczególnie że po przeprowadzce do Warszawy Mikołaj zrobił coś wątpliwie moralnego – napisał rozchwytywaną powieść, w której opisał mieszkańców rodzinnej miejscowości w nieprzychylny sposób.  Nonszalancja, fryzura na Kurta Cobaina i różowy moherowy sweter z pewnością nie działają na korzyść typa z Warszawki i jego partnerki. Różnice w tak zwanym lifestyle'u widać zwłaszcza na poziomie słownika – chociażby w terapeutycznej nowomowie jego żony Justyny (Jaśmina Polak), którą ta uruchamia w trakcie małżeńskich kłótni. Podczas zetknięć z lokalsami aż iskrzy – serca Zyborczan pompują krew nadpsutą resentymentem i rozżaleniem. Zresztą powrót Mikołaja jest równie trudny dla niego, co dla bliskich opisanych na kartach jego powieści: nie dość, że relacje z despotycznym ojcem wydają się nie do naprawienia, to konsekwentnie zaczyna nawiedzać go duch zmarłej Darii.   Tak jak w literackim pierwowzorze Jakuba Żulczyka (również współautora scenariusza) losy mieszkańców miasteczka są tu mocno zanurzone w posttransforomacyjnej historii Polski. Agresja prywaciarzy, łapówkarstwo, bezrobocie i brak ochrony państwa zostają zilustrowane bardzo obrazowym przykładem: lokalny biznesmen Kalt (Rafael Stachowiak, wychowany w Niemczech aktor polskiego pochodzenia) z pomocą przekupnego ratusza planuje budowę luksusowego hotelu w miejscu mieszkań komunalnych – zamieszkiwanych przez rencistów i starsze osoby, między innymi byłych pracowników zamkniętej przed laty fabryki. Tymczasem w lokalny konflikt angażuje się ojciec Mikołaja wraz z przyjaciółmi i rodziną. Mężczyzna podejrzewa, że jego przyjaciel, niechętny do odstąpienia atrakcyjnych gruntów, został zamordowany przez ludzi Katza. Zybork jest miejscem, gdzie nie rozprawiono się nigdy z dziedzictwem przeszłości – teraz całe miasto razem z mieszkańcami gnije u podstaw. Za reżyserię "Wzgórza psów" odpowiada dwóch twórców o wyrazistym stylu. Efektem kreatywnej współpracy Jacka Borcucha ("Słodki koniec dnia", "Warszawianka") i Piotra Domalewskiego ("Cicha noc", "Hiacynt") jest autorski język audiowizualny. Kamera Piotra Uznańskiego jest nerwowa i ruchliwa – najazdy na twarze bohaterów umożliwiają szybką rejestrację ich stanów emocjonalnych. A połączenie dźwięku syntezatorów z ludową wokalizą podkreśla tożsamość tytułu – z jednej strony niemiejską, z drugiej – mocno osadzoną w przeszłości (za muzykę odpowiadają Daniel Bloom i Jakub Ziołek). Twórcy pozwalają sobie na takie eksperymenty, jak animowana sekwencja na początku jednego z odcinków, która swoją kreską przypomina komiksy z serii "Hellboy" Mike'a Mignoli wydawane od 1993 roku. Mimo że serial jest produkcją oryginalną kojarzonego z konkretnym stylem wizualnym Netfliksa, zachowuje odrębność formy. Pod przykrywką porachunków lokalnych złoli kryje się całkiem prosta historia – stare grzechy mają długie cienie. I trzeba za nie zapłacić. Fabuła snuta we "Wzgórzu psów" ma w sobie coś z przypowieści. Sprawiedliwość jest tu wymierzana nie przez paragrafy, ale zasady życia gromady. Bardziej niż skodyfikowane prawo przypomina to kodeks Hammurabiego: oko za oko, ząb za ząb. Bo Zybork to miejsce przesycone mrokiem. A w mroku można się zadomowić lub zajrzeć weń i zmienić się nieodwracalnie w wyniku tego spotkania. Poza tym konfliktem tragicznym nie ma nic. Żulczyk do optymistów nie należy.