Palestyńczycy. Zakładnicy Izraela

Od ataku Hamasu 7 października 2023 roku co najmniej 10 tysięcy Palestyńczyków zostało zatrzymanych w areszcie administracyjnym. To najwięcej od początku izraelskiej okupacji Zachodniego Brzegu w 1967 roku. Nieliczni wiedzą, za co ich aresztowano.

Lut 5, 2025 - 10:35
 0
Palestyńczycy. Zakładnicy Izraela

Marzec 2024 roku, okupowane terytoria Palestyny. Trwa ramadan, czyli muzułmański miesiąc postu. Za oknami kończy się dzień, a z głośników rozlega się nawoływanie do modlitwy. Jara zaprosiła mnie na iftar, czyli kolację ramadanową, do domu swojej teściowej w Abu Dis, palestyńskiej miejscowości oddzielonej od Jerozolimy murem. To czas po zachodzie słońca, kiedy muzułmanie przerywają post. Trochę tak, jakby przez miesiąc codziennie była wigilijna wieczerza. Tym razem jest jednak znacznie mniej świątecznie. Rodzina Jary po kolacji z przejęciem ogląda wiadomości z Gazy. Kiedy dzieci grymaszą, rodzice upominają je, że ich rówieśnicy w Gazie nie mają co jeść.

Gdy powiedziałam im, że chciałabym napisać o palestyńskich więźniach, Jara i jej mąż Mutaz od razu spojrzeli po sobie i odparli, że ich znajomy został niedawno wypuszczony. Nie musiałam nawet wyjaśniać, że chodzi mi o więźniów politycznych Izraela, a nie zwyczajnych przestępców. W Palestynie każdy o nich wie i każdy zna kogoś, kto siedział. Za co? O to się zwykle nie pyta. Wiadomo, że do więzienia okupanta można trafić bez powodu.

– Słyszałaś o areszcie administracyjnym? – pyta Mutaz.

Kilka dni przed iftarem z rodziną Jary i Mutaza spotkałam się z Andreo, który w areszcie administracyjnym spędził dziesięć miesięcy.

– Nie zrobiłem niczego złego, nikogo nie skrzywdziłem. I nigdy nie zostałem skazany: to był areszt administracyjny. Najpierw na cztery miesiące, a później znowu i znowu. Dwa razy go przedłużali – mówił mi Andreo.

Areszt administracyjny stosowany jest w Izraelu i na terytoriach palestyńskich na podstawie rozporządzenia nadzwyczajnego, uchwalonego przez Brytyjczyków w 1945 roku, czyli w czasach ich mandatu w Palestynie. Obawiali się utraty kontroli nad tym terytorium. Chcąc stłumić arabską rewoltę, a także powstanie zorganizowane przez syjonistyczne ugrupowania zbrojne, jak Hagana, uchwalili rozporządzenie. Przyznali sobie nim uprawnienia takie jak areszt administracyjny, deportacje, przepadek i wyburzanie domów oraz ogłaszanie obszarów zamkniętymi strefami wojskowymi. Wszystkie stosowane są dziś przez Izrael wobec Palestyńczyków.

Trzy lata później Brytyjczycy się wycofali, oddając mandat nad Palestyną nowo utworzonej Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ), która miała wówczas jedynie 57 członków. Decyzją większości Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło rezolucję o podziale Palestyny na dwa państwa. Izrael ogłosił niepodległość, a Hagana przekształciła się w izraelską armię. Izraelczycy początkowo stosowali wobec Palestyńczyków istniejące rozporządzenie, a w 1979 roku uchwalili własne przepisy o detencji administracyjnej. Wprowadziły one wprawdzie mechanizm kontroli, w ramach którego sędzia może uchylić nakaz aresztowania wydany przez ministra obrony, „jeśli udowodniono mu, że powody, dla których został wydany, nie były obiektywnymi względami bezpieczeństwa państwa lub bezpieczeństwa publicznego bądź że został wydany w złej wierze lub z nieistotnych względów”. Ciężar dowodu spoczywa jednak na aresztowanym Palestyńczyku. A ten, a także jego prawnik, może nawet nie wiedzieć, jakie zarzuty są mu stawiane i na jakiej podstawie.

W czasach mandatu brytyjskiego areszt administracyjny mógł być stosowany zarówno wobec Palestyńczyków, jak i wobec Żydów podejrzanych o działalność antybrytyjską lub zagrażającą porządkowi publicznemu. Jak podaje Jewish Virtual Library, rok po uchwaleniu rozporządzenia nadzwyczajnego, na podstawie którego wprowadzono instytucję aresztu administracyjnego, w brytyjskim mandacie Palestyny żyło około 543 tysięcy wyznawców judaizmu i ponad 1 milion 267 tysięcy ludności nieżydowskiej, w tym muzułmanów i chrześcijan – obywateli klasyfikowano wówczas pod względem wyznania, w Izraelu zresztą do dziś unika się słowa „Palestyńczycy”. Wprawdzie nie jest to wprost napisane, ale w praktyce areszt administracyjny stosuje się tylko wobec Palestyńczyków, nawet nieletnich (udokumentowane są przypadki nawet 12-letnich dzieci).

– Maksymalna długość aresztu to sześć miesięcy, ale po upływie tego terminu przedłużają go i przedłużają. Mogą to robić w nieskończoność – tłumaczy Mutaz.

Aresztowany wcale nie musi popełnić żadnego przestępstwa. Wystarczy, żeby organy ścigania uznały, że istnieją podstawy do przypuszczenia takiego zamiaru. „Osoba jest zatrzymywana bez postępowania sądowego, na rozkaz regionalnego dowódcy wojskowego, w oparciu o tajne dowody, które nie są jej ujawniane” – podaje na swojej stronie internetowej B’tselem, izraelska organizacja zajmująca się monitorowaniem łamania praw człowieka przez władze Izraela.

Jak informuje Addameer (arab. „Sumienie”) – palestyńska organizacja, która broni praw więźniów i śledzi naruszenia – do niedawna liczba aresztowanych utrzymywała się na poziomie średnio 590 osób miesięcznie. Jednak w 2023 roku, po przejęciu teki ministra bezpieczeństwa narodowego przez Itamara Ben-Gewira, lidera skrajnie prawicowej i antyarabskiej partii Żydowska Siła, ta liczba znacząco wzrosła. W przededniu ataku Hamasu aresztowanych – bez wyroku, bez procesu, na podstawie tajnych dowodów – było około 1,2 tysiąca. Po 7 października do nowych aresztowań dochodzi niemal codziennie, a warunki w więzieniach są gorsze niż kiedykolwiek wcześniej. Dziś w areszcie administracyjnym przebywa przynajmniej 3376 osób (według Addameer), a zgodnie z innymi statystykami (według B’tselem) może nawet 4681 osób. W ciągu dziesięciu miesięcy wojny aresztowano przynajmniej 10 tysięcy Palestyńczyków. To najwięcej od początku izraelskiej okupacji Zachodniego Brzegu w 1967 roku. A mowa tu o populacji 12-krotnie mniejszej niż liczba mieszkańców Polski.

Palestyńskich obywateli Izraela, rezydentów Jerozolimy i mieszkańców Zachodniego Brzegu, jest nieco ponad 3 miliony. To tak, jakby w Polsce aresztowano około 127 tysięcy osób – mniej więcej tyle, ilu mieszkańców liczy Opole. Tymczasem w Polsce w latach 2016–2022 areszt tymczasowy zastosowano wobec 10–15 tysięcy osób rocznie, a i tak Europejski Trybunał Praw Człowieka zarzuca naszemu państwu nadmierne stosowanie tego środka zapobiegawczego. Trzeba przy tym dodać, że polskie tymczasowe aresztowanie to nie to samo co izraelski areszt administracyjny. Nad Wisłą aresztowani znają stawiane im zarzuty.

Z Andreo spotkałam się w restauracji w Bajt Dżali, niedaleko Betlejem. Około godziny 18:00, kiedy mógł on w końcu zasiąść do pierwszego od wschodu słońca posiłku.

– To mój drugi ramadan. Do tej pory jadłem, piłem i paliłem fajki tak jak zawsze. Zacząłem pościć dopiero w więzieniu. Bo tam musisz w coś wierzyć, inaczej zwariujesz.

Andreo ma 38 lat, żonę i czworo dzieci, a zanim został aresztowany, zajmował się handlem. Jego matka jest Chorwatką, a ojciec Palestyńczykiem. Urodził się i do niedawna mieszkał w Hebronie na Zachodnim Brzegu. Przed laty służył jednak w chorwackiej armii. Ma europejski paszport z dwunastoma gwiazdami i chyba na tym polega jego największe szczęście. Jest obywatelem Unii Europejskiej, a ci mają pewne prawa i swoich ambasadorów, gotowych wstawić się za nimi przed władzami obcego kraju, kiedy te prawa są łamane.

Trzynastego marca 2023 roku, siedem miesięcy przed „powodzią Al-Aksa”, czyli atakiem Hamasu z 7 października, około drugiej w nocy Andreo obudził hałas. To izraelscy żołnierze przyszli po niego i jego młodszego brata, który mieszkał w tym samym budynku.

– To było dla mnie surrealistyczne doświadczenie, trochę jak zły sen – opowiada rok później. – Dla mojego brata to był już trzeci raz. Trafił za kratki już w wieku 14 lat. Ja nigdy dotąd nie byłem w więzieniu: czy to izraelskim, czy palestyńskim, w żadnym.

Ich ojciec trafił do więzienia w 2002 roku, w trakcie drugiej intifady (palestyńskiego powstania), ponieważ należał do Palestyńskich Narodowych Sił Bezpieczeństwa, czyli formacji zbrojnej podlegającej utworzonej na początku lat 90. Autonomii Palestyńskiej. Wypuszczono go trzy lata później, gdy zakończyła się intifada. Pod koniec powstania do aresztu trafił młodszy brat Andreo. Został skazany na trzy lata za rzucanie kamieniami. Obaj usłyszeli wówczas wyroki – co oznacza, że nie był to tylko areszt administracyjny. Wciąż jednak byli sądzeni przez sądy wojskowe, orzekające na podstawie rozkazów.

Takie instytucje tylko pozornie przypominają zwykły sąd: „Fasada przyzwoitości maskuje jeden z najbardziej szkodliwych aparatów okupacji” – pisze izraelska organizacja B’tselem. Rozkazy są pisane przez izraelskich żołnierzy, którzy pełnią także funkcje oskarżycieli i sędziów. Na ławę oskarżonych trafia zaś cały przekrój palestyńskiego społeczeństwa: uczniowie, studenci, profesorowie, wykładowcy akademiccy, nauczyciele, lekarze, dziennikarze, pracownicy fizyczni, pracownicy organizacji broniących praw człowieka czy bojownicy. „Palestyńczycy są zawsze postrzegani jako podejrzani lub oskarżeni i prawie zawsze są skazywani – pisze B’tselem. – Z tych wszystkich powodów sądy wojskowe nie są bezstronnym, neutralnym arbitrem – i nie mogą nim być. Są one mocno zakorzenione po jednej stronie tej nierównej sytuacji i służą jako jeden z głównych systemów utrzymujących kontrolę Izraela nad narodem palestyńskim”.

Za dokładnie to samo przewinienie, za które Palestyńczyka czeka sąd wojskowy, obywatel Izraela lub obcokrajowiec stanąłby przed sądem cywilnym – między innymi dlatego liczne organizacje uznają, że Izrael stosuje wobec Palestyńczyków zbrodnię apartheidu. Organizacje palestyńskie, takie jak Al-Haq i Badil Resource Center, oskarżały o to Izrael od lat, w 2021 roku dołączyły do nich izraelska B’tselem, a także instytucje międzynarodowe (jak Amnesty International czy Human Rights Watch). Podobny pogląd wynika z raportów organów Organizacji Narodów Zjednoczonych i wybrzmiewa w wypowiedziach Desmonda Tutu, południowoafrykańskiego działacza na rzecz praw człowieka i laureata Pokojowej Nagrody Nobla, oraz niektórych izraelskich intelektualistów i aktywistów, takich jak profesor prawa Neve Gordon czy polityk Josi Sarid.

Andreo pokazał mi akta sprawy oraz dokumenty wydane przez Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża (MKCK): „Zgodnie z informacjami otrzymanymi od władz Izraela Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża potwierdza, że (…) posiada następujące informacje na temat jego przetrzymywania przez władze izraelskie: Aresztowany 13 marca 2023 roku (…). Podpisano: Przedstawiciel Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża”. Ani słowa o przyczynie aresztowania. Przeglądam też decyzję sądu wojskowego. Tam również nie znalazłam informacji o zbrodni: „Oskarżony zadawał wiele pytań i zażądał anulowania nakazu aresztowania (…). Oświadczył, że jest ojcem czworga dzieci i nie był dotąd karany. (…) Zdaniem prokuratury jest on podejrzany o zaangażowanie w działalność terrorystyczną, która zagraża bezpieczeństwu”.

Gdy pytam Andreo, czy wie, dlaczego został …