Młodzi grzeczni / Piep*zyć Mickiewicza 2

Reżysersko-scenopisarski duet w postaci Sary Bustamante-Drozdek i Kacpra Szymańskiego wraca w iście ekspresowym tempie z drugą częścią "Piep*zyć Mickiewicza". Co prawda młodzież licealna nie jest już tak zbuntowana jak kiedyś, ale w dalszym ciągu przeżywa rozterki typowe dla okresu dorastania. O ile zeszłoroczna produkcja miała kształt autoironicznego żartu, który jednych bawił bardziej, drugich w

Sty 27, 2025 - 14:25
 0
Młodzi grzeczni  / Piep*zyć Mickiewicza 2
ReĹźysersko-scenopisarski duet w postaci Sary Bustamante-Drozdek i Kacpra Szymańskiego wraca w iście ekspresowym tempie z drugą częścią "Piep*zyć Mickiewicza". Co prawda młodzieĹź licealna nie jest juĹź tak zbuntowana jak kiedyś, ale w dalszym ciągu przeĹźywa rozterki typowe dla okresu dorastania. O ile zeszłoroczna produkcja miała kształt autoironicznego Ĺźartu, ktĂłry jednych bawił bardziej, drugich w ogĂłle, o tyle kontynuacja losĂłw Dantego i spółki wybrzmiewa duĹźo powaĹźniej.   Centralną postacią "Piep*zyć Mickiewicza 2" jest Korek (debiutujący Karol Rot), nowy, neuroatypowy uczeń liceum, amator kolejarstwa i matematyczny geniusz unikający kontaktu wzrokowego z rozmĂłwcami (szczegĂłlnie płci Ĺźeńskiej) i mający spore trudności z wpisaniem się w społeczny krajobraz szkoły. JuĹź na dzień dobry zalicza bliskie spotkanie z pięścią lokalnego macho-agresora, Maksa (wszelkie podobieństwa, takĹźe fizyczne, do Nate'a z serialu "Euforia" przypadkowe). Zupełnie jakby wszechświat nawet na chwilę nie miał zamiaru zrobić sobie przerwy od przypominania chłopakowi o jego odmienności i braku perspektyw na zostanie częścią jakiegokolwiek kolektywu.  Jednak zbiegiem okoliczności – jak wiemy, to one rządzą światem – nastolatek odnajduje sojusznikĂłw w szeregach dobrze nam znanej ekipy: Daniela "Dantego" Czapskiego (Hugo Tarres), Bolo (Artur Gwizdak), Mietka (Krystian Embradora) i Cegły (Igor Pawłowski). WspĂłlnie podejmują się misji nauczenia naszego atypowego podrywania dziewczyn. Niestety: sami w tym zakresie nie brylują, dlatego ich rady wcielane w Ĺźycie generują zazwyczaj serię nieporozumień i kończą się fiaskiem. Dante ma przy okazji związkowe problemy z Nel (Wiktoria Koprowska), a jego mentor Jan "Keating" Sienkiewicz (Dawid Ogrodnik), mimo wieku cokolwiek dojrzałego, swoją partnerkę Irenę (Weronika Książkiewicz) traktuje jak dziewczynę z liceum – co ją oczywiście uwiera, ale z jakiegoś powodu nie na tyle, Ĺźeby mu to jawnie zakomunikować.  Druga część serii tonuje nieco autoironię, obierając bardziej dojrzały kierunek. Pod warstwą ĹźartĂłw – czasem autentycznie zabawnych, czasem czerstwych niczym tik-toki niektĂłrych naszych celebrytĂłw, skrywa waĹźkie tematy, jak chociaĹźby potrzebę edukacji seksualnej. Film uświadamia (albo przypomina), jak toksyczne jest uprzedmiotowienie kobiecego ciała, presja grupy rĂłwieśniczej w kwestii inicjacji oraz traktowanie filmĂłw pornograficznych jak Ĺźyciowej wykładni. TwĂłrcy uczą, jak waĹźna jest rozmowa, szczere komunikowanie swoich potrzeb i lękĂłw bez obawy przed odrzuceniem lub wyśmianiem oraz zerwanie z postrzeganiem bliskości w kategoriach czegoś wstydliwego czy niemęskiego. Tematy zawsze aktualne, w końcu to film o dzieciakach, ktĂłre z mlekiem matki wyssały emocjonalną niezborność – nawet jeśli młode pokolenie jest zaopiekowane psychoterapeutycznie nieporĂłwnywalnie do poprzednich.          Postać Korka jest tu z jednej strony reprezentacją neuroróşnorodności, konsekwentnie przez nasze (i nie tylko) kino omijanej i traktowanej jako mało atrakcyjna anomalia. Z drugiej stanowi metaforę stosunkĂłw międzyludzkich. W końcu osoby neurotypowe, a zatem odnajdujące się w plątaninie stadnych zaleĹźności, dają tu ciała nie rzadziej niĹź nowy bohater – i w przeciwieństwie do niego nie mają niczego na swoje usprawiedliwienie. Komunikacja okazuje się złoĹźona duĹźo bardziej niĹź matematyczne całki – to punkt wyjścia dla kolejnych wątkĂłw, jednych mniej, a drugich bardziej wiarygodnych. Dostaje się takĹźe – a w zasadzie przede wszystkim – kadrze pedagogicznej, ktĂłra w konfrontacji z jednostką wychodzącą poza schemat moĹźe "popisać się" brakami zarĂłwno kwalifikacyjnymi, jak i osobowościowymi. Korek, z racji swojej odmienności, hiperbolizuje takĹźe pojęcie "inności", ktĂłre jest kluczowe dla wieku dorastania i początkĂłw kształtowania się osobowości. W tym kontekście "Piep*zyć Mickiewicza 2" mĂłwi zatem o tym, jak waĹźne, prorozwojowe i ośmielające do działań oraz procesu samoakceptacji – szczegĂłlnie w przypadku tak wraĹźliwych osĂłb – jest wsparcie grupy rĂłwieśniczej. I jest to jednocześnie najmocniejsza warstwa filmu.  DuĹźo tu naprawdę dobrych intencji i słusznych kwestii, ubranych w nieco czerstwą stylistykę, ktĂłrą albo się kupuje, albo nie, a ktĂłra działa głównie dzięki postaciom i idealnie dobranej obsadzie. Niekoniecznie dzięki konstrukcji opowieści. Część wątkĂłw rozwiązuje się jakby tylko na Ĺźyczenie scenarzysty, na chybcika, bez konkretnej przyczyny, marnując swĂłj potencjał. Wektor zachowań co poniektĂłrych bohaterĂłw takĹźe zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej róşdĹźki – i tu juĹź Święty BoĹźe – ani serce do ekipy – nie pomoĹźe. Zgrzyty te mocno wpływają na płynność narracji. Bolączką jest takĹźe zupełnie niepotrzebne, miejscami nazbyt łopatologiczne, dydaktyczne objaśnianie widzowi rzeczywistości (z wisienką na torcie w postaci płaczącej gwiazdy porno). A takĹźe kompulsywna potrzeba uszczęśliwienia wszystkich i pozytywnego zamknięcia wątkĂłw, przez co całość wypada cukierkowo i naiwnie (a przecieĹź to nie komedia romantyczna). W pierwszej części, nietraktującej samej siebie powaĹźnie, konwencja pozwalała przymykać oko na wiele, tym razem jest z tym duĹźo trudniej. Mam nieodparte wraĹźenie, Ĺźe produkcja działałaby duĹźo lepiej w serialowym formacie, gdyby poświęcono więcej czasu na ekspozycję postaci i eksplorację wątkĂłw, zamiast ucinać je w pośpiechu przed napisami końcowymi.      Mam duĹźo sympatii dla obu części "Piep*zyć Mickiewicza", uwielbiam obsadę i zamierzoną krindĹźowość, szczegĂłlnie pierwszej z nich. Ubolewam jednak nad tym – i to uwaga ogĂłlna, bardziej o kondycji polskiego kina niĹź o tym konkretnym filmie – Ĺźe mamy rok 2025, a "Klub winowajcĂłw" (1985) czy "Więcej czadu" (1990) ciągle pozostają niedoścignionymi portretami młodych ludzi: zagubionych, niewysłuchanych, poszukujących siebie, z ktĂłrymi moĹźna się utoĹźsamić, przyjąć ich bĂłl, oddać trochę swojego; portretami bez fałszywych nut czy chodzenia na skrĂłty, ktĂłrych nie trzeba traktować w kategoriach guilty pleasure, ale jako niemalĹźe część siebie.Â