Film balkonowy / Balkoniary
Jesieniary, koniary, rzepiary â wszyscy kojarzymy te Ĺźartobliwe, acz podszyte zĹoĹliwoĹciÄ
okreĹlenia na mnoĹźÄ
ce siÄ wokóŠnas zapalone hobbystki. Polski tytuĹ najnowszego dzieĹa francuskiej reĹźyserki i aktorki, NoĂŠmie Merlant, szczÄĹliwie tej kÄ
Ĺliwej ironii siÄ wyzbywa. Kim sÄ
bohaterki jej filmu? Hitchcockowskimi podglÄ
daczkami? BudzÄ
cymi mÄskie zgorszenie nudystkami? A moĹźe wielkomiejskimi
Jesieniary, koniary, rzepiary â wszyscy kojarzymy te Ĺźartobliwe, acz podszyte zĹoĹliwoĹciÄ
okreĹlenia na mnoĹźÄ
ce siÄ wokóŠnas zapalone hobbystki. Polski tytuĹ najnowszego dzieĹa francuskiej reĹźyserki i aktorki, NoĂŠmie Merlant, szczÄĹliwie tej kÄ
Ĺliwej ironii siÄ wyzbywa. Kim sÄ
bohaterki jej filmu? Hitchcockowskimi podglÄ
daczkami? BudzÄ
cymi mÄskie zgorszenie nudystkami? A moĹźe wielkomiejskimi emancypantkami? W sumie, to wszystkim po trochu, ale przede wszystkim â wspierajÄ
cymi siÄ wzajemnie kobietami. W sĹowniku Merlant byÄ balkoniarÄ
oznacza ucieleĹniaÄ siostrzeĹstwo, a wiÄc solidarnoĹÄ, zrozumienie i troskÄ. Niepisany kodeks balkonowy przykazuje: nieĹ pomoc, miej oczy i uszy szeroko otwarte oraz nie gĂłdĹş siÄ na obojÄtnoĹÄ tĹumu. Eklektyczne w formie i treĹci "Balkoniary" nie tylko celebrujÄ
kobiecÄ
przyjaĹşĹ, ale i ĹmiaĹo konfrontujÄ
siÄ z erÄ
post #metoo. To kino nie tyle zemsty, co obrony koniecznej. W scenie otwierajÄ
cej film Merlant oddaje hoĹd "Oknu na podwĂłrze". Trwa wĹaĹnie rekordowo upalne lato, ktĂłre uprzykrza Ĺźycie caĹej Marsylii. ZataczajÄ
ca piruety kamera bezwstydnie lustruje codziennoĹÄ mieszkaĹcĂłw pewnej starej kamienicy. Jest jeszcze bardziej wĹcibska i nieprzewidywalna niĹź u Hitchcocka, nic nie umknie jej uwadze â zwĹaszcza przemoc dziejÄ
ca siÄ za zamkniÄtymi drzwiami jednego z mieszkaĹ (choÄ widoczna z balkonu). ZaczynajÄ
c od narracyjnego trzÄsienia ziemi, Francuska reĹźyserka jednoczeĹnie podÄ
Ĺźa tropem mistrza suspensu i dziaĹa na przekĂłr jego reguĹom. Najpierw wyprowadza widza z rĂłwnowagi, a dopiero później wtajemnicza w akcjÄ, zasiewajÄ
c w nim ziarno niepokoju, ktĂłre kieĹkuje wraz z kaĹźdÄ
upĹywajÄ
cÄ
w filmie minutÄ
. Przez dĹugi czas nie dzieje siÄ jednak nic podejrzanego, co mogĹoby wzbudzaÄ czujnoĹÄ, zwĹaszcza Ĺźe ekspozycja gĹĂłwnych bohaterek zapowiada seans caĹkiem lekkiej, babskiej komedyjki. Nic bardziej mylnego. Trzy przyjaciĂłĹki o skrajnie odmiennych temperamentach przesiadujÄ
razem w mieszkaniu, rozmawiajÄ
c, imprezujÄ
c i kokietujÄ
c przystojnego sÄ
siada z naprzeciwka. KaĹźda z nich mierzy siÄ z wĹasnymi bolÄ
czkami: nieĹmiaĹa pisarka Nicole (Sanda Codreanu) zapatrzona w nieznajomego z okienka walczy bezskutecznie z kryzysem twĂłrczym; wyzwolona i pewna siebie Ruby (Souheila Yacoub), pracujÄ
c na sex-kamerce, czÄĹciej peĹni dla swoich klientĂłw rolÄ psychologa niĹź erotycznej tancerki, a odwiedzajÄ
ca dziewczyny aktorka Ălise (NoĂŠmie Merlant we wĹasnej osobie), wcielajÄ
ca siÄ w Marilyn Monroe w jednym z telewizyjnych seriali, gra rĂłwnieĹź poza ekranem, ukrywajÄ
c przed sobÄ
i przyjaciĂłĹkami fakt, Ĺźe juĹź od dawna nie jest szczÄĹliwÄ
mÄĹźatkÄ
. KochajÄ
ce przesadÄ i "szczyptÄ" melodramatyzmu Nicole, Ruby i Ălise razem stanowiÄ
iĹcie kampowÄ
mieszankÄ wybuchowÄ
. Gdy dziewczyny ĹmiejÄ
siÄ, pĹaczÄ
lub szczytujÄ
â sĹyszy je caĹe osiedle; gdy szykujÄ
siÄ na imprezÄ â zuĹźywajÄ
litry brokatu; a gdy cierpiÄ
â robiÄ
to caĹÄ
sobÄ
, znoszÄ
c mÄki wszystkich pokrzywdzonych wokóŠsiebie kobiet. Merlant, problematyzujÄ
c kwestiÄ przemocy seksualnej w sztafaĹźu czarnej komedii i body horroru, pokazuje, Ĺźe ma w sobie coĹ z ironistki i buntowniczki pokroju Coralie Fargeat. Nie ocenia i nie karze swoich bohaterek. UĹwiadamia im jedynie, Ĺźe sÄ
ofiarami opresyjnego systemu, co przecieĹź nigdy nie byĹo kwestiÄ
ich wyboru. Jest cierpliwa wobec ich przemiany, lecz niecierpliwa wobec spoĹeczeĹstwa i patriarchatu. W koĹcu daje protagonistkom siĹÄ, by siÄ podniosĹy i stawiĹy czoĹa niesprzyjajÄ
cej rzeczywistoĹci. Susan Sontag pisaĹa, Ĺźe "oko kampu ma moc przeobraĹźenia doĹwiadczeĹ". Faktycznie, w tym delirycznym mariaĹźu gatunkĂłw Merlant stwarza przestrzeĹ na konfrontacjÄ bohaterek z unoszÄ
cym siÄ nad FrancjÄ
widmem kolektywnej traumy. PrzeraĹźajÄ
ce jest to, jak silnie "Balkoniary" rezonujÄ
z prawdziwym Ĺźyciem â sprawÄ
Gisele Pelicot â i ciÄĹźarem wstydu, ktĂłry niesĹusznie spoczywa na barkach wielu ofiar, zamiast ich oprawcĂłw. Energetyczne "Balkoniary" nieustannie ĹźonglujÄ
miÄdzy tonami komediowymi i gorzkimi, sferÄ
sacrum i profanum, co skutecznie wywoĹuje podskĂłrny dyskomfort i zarazem totalny chaos. ChoÄ za scenariuszem stoi czÄĹciowo CĂŠline Sciamma, to znacznie bardziej czuÄ w nim ducha Merlant, ktĂłra â zupeĹnie jak piszÄ
ca powieĹÄ filmowa Nicole â czÄĹciej wydaje siÄ polegaÄ na intuicji oraz emocjach niĹź scenariuszowej logice i porzÄ
dku. Im wyĹźsza temperatura na dworze, tym gÄstsza atmosfera na ekranie. W irracjonalnej rzeczywistoĹci Nicole, Ruby i Ălise Ĺatwo jest siÄ zgubiÄ, a jeszcze trudniej odnaleĹşÄ. ReĹźyserka â jak czÄsto robi to w swojej twĂłrczoĹci wirtuoz kobiecej histerii, Pedro AlmodĂłvar â doprowadza bohaterki na skraj fizycznej i psychicznej wytrzymaĹoĹci, wystawiajÄ
c na prĂłbÄ rĂłwnieĹź i widzĂłw. Po tej ciÄĹźkiej do przyswojenia mieszance wrzaskĂłw, Ĺez i krwi, na horyzoncie czeka jednak upragnione katharsis. W doĹwiadczeniach trzech oddanych sobie przyjaciĂłĹek, gotowych zabiÄ jedna za drugÄ
, w koĹcu nie tak trudno dojrzeÄ czÄ
stkÄ siebie. Nie bez powodu niemaĹa czÄĹÄ akcji filmu rozgrywa siÄ na balkonie â swoistej polityczno-obyczajowej mĂłwnicy, miejscu wspĂłlnotowym i jednoczeĹnie symbolicznie ambiwalentnym, w ktĂłrym przebiega cienka granica miÄdzy sferÄ
prywatnÄ
i publicznÄ
. W jednej ze scen, gdy Ĺźar nieubĹaganie leje siÄ z nieba, przyjaciĂłĹki Ruby zakrywajÄ
jej nagÄ
klatkÄ piersiowÄ
z obawy przed wzrokiem wszechobecnych gapiĂłw. "Jak im siÄ podobajÄ
, to niech patrzÄ
, to tylko cycki" â kwituje dziewczyna, ktĂłra w reakcji na siostrzeĹski gest obnaĹźa siÄ przed mÄskÄ
widowniÄ
jeszcze bardziej. Ruby ma gdzieĹ bezwstydnÄ
reakcjÄ sÄ
siadĂłw. Decyduje o swoim ciele i jest jej z tym dobrze. FilmujÄ
ca na póŠrozebrane bohaterki Evgenia Alexandrova pozbawia oko kamery uprzedmiotowujÄ
cego spojrzenia. Bez perwersji, tabloidyzacji i skandalu â pokazuje kawaĹek wystajÄ
cej spod koszuli piersi niczym mÄski tors, na ktĂłry nikt z balkonu z naprzeciwka nie zwrĂłciĹby nawet uwagi. Eksponowane na ekranie kobiece wyzwolenie ma w sobie subtelnoĹÄ i zmysĹowoĹÄ Sciammy, ktĂłra we wspĂłĹpracy z Merlant odsĹania rĂłwnieĹź to nieco bardziej komediowe oblicze. Scena w supermarkecie, w ktĂłrej jedna z protagonistek robi sprzedawcy nieproszony wykĹad na temat zĹoĹźonoĹci kobiecej anatomii oraz orgazmu, ma w sobie coĹ prymitywnego i niesĹychanie mÄ
drego jednoczeĹnie. Z humorystycznej i zarazem absurdalnej sytuacji Francuzki umiejÄtnie czyniÄ
swego rodzaju spoĹeczny apel i feministyczny manifest w jednym. Czy to poruszajÄ
c temat aborcji, przekraczania cudzych granic czy dotykajÄ
cych nas coraz czÄĹciej gwaĹtownych zmian klimatycznych, zawsze trafiajÄ
w samo sedno. W sytuacji eksploatowanej planety i naraĹźonych na przemoc kobiet widzÄ
zresztÄ
smutnÄ
analogiÄ. PrzywoĹujÄ
c dialog z filmu; gdy ktoĹ zarzuci, Ĺźe "ziemia siÄ na nas mĹci", Sciamma i Merlant odpowiedzÄ
: "To nie zemsta, ale samoobrona".